LUTY  2023

 

Polskie przysłowia ludowe na luty

Co się z tą pogodą stało?
W zimie wcale nie jest biało...
Gdzie ten luty, groźny, zły,
który szczerzył mrozu kły.
Lecz, gdy humor dobry miał
na saneczkach z górki gnał.
I bałwanki lepił z nami.
 Miał pomysłów pełną głowę,
szyby zdobił nam kwiatami.

 

NASZ KĄCIK – czyli

co planujemy w lutym

 

TEMATY KOMPLEKSOWE:

  1. „Zima – uroki i niebezpieczeństwa” – świadome i konsekwentne unikanie sytuacji zagrażających    podczas zabaw na śniegu.
  2. „W krainie wiecznego śniegu i lodu” – zapoznanie z codziennym życiem ludzi dalekiej północy.
  1. Zielony ogródek w naszej sali” – poznanie sposobów hodowli roślin: w ziemi, w wodzie,zapoznanie z kolejnymi etapami wzrostu roślin.

Piosenki do nauki

„Zimowe zabawy”

 Gdy pada śnieg, biały śnieg,                              Gdy pada śnieg, biały śnieg.

 gdy sypie i prószy biały śnieg.   bis                     gdy sypie i prószy biały śnieg.  Bis

 Z górki na pazurki zjedziemy na sankach.        W mamę albo w tatę rzucimy śnieżkami.

 A ze śniegu ulepimy białego bałwanka.             Przyszła mroźna biała zima,

                                                                pobawcie się z nami

„Pingwinki”

O jak przyjemnie i jak wesoło

w Pingwinka bawić się się się,

Raz noga lewa,

raz nogaa prawa,
Do przodu, do tyłu

i raz, dwa i trzy.

   W LUTYM URODZINY  OBCHODZĄ:                    

         

KACPER K.

 

 

 

 

 

 

 

Kącik dla rodziców

 

Nowy Rok 2023 zapoczątkujemy wielkim balem. W przebraniach karnawałowych będziemy bawić się w dniu 8 lutego od godz.9.00 do 11.30.

Co to jest karnawał ?

Karnawał to przede wszystkim czas balów i zabaw. Jego rozpoczęcie oficjalnie następuje w dniu Trzech Króli czyli 6 stycznia, jednak wiele osób uważa za datę jego rozpoczęcia Nowy Rok.

 Karnawał to także nieodłączny element dzieciństwa. Już od grudnia dzieci żyją myślą
o już niedługo mającym nastąpić balem. Zabawy karnawałowe goszczą z powodzeniem już w przedszkolach, a im wyżej w stopniu edukacji poprzez szkołę podstawową, gimnazjum i kończąc na szkołach ponad gimnazjalnych, te zabawy są coraz bardziej wystawne i ciekawe. Zwłaszcza dla młodszych dzieci jest to wspaniała forma zabawy, ponieważ nie mają zbyt wiele okazji do tego rodzaju spędzenia czasu. Wiele konkursów
i niespodzianek w czasie trwania tego balu to wspaniałe przeżycie dla naszych najmłodszych. Nieodłącznym elementem takich wydarzeń są odpowiednie stroje. Dzieciaki mogą więc przebrać się za swojego ulubionego bohatera czy za postać jakiegoś zwierzątka.
Wokół tego istnieje prawdziwa otoczka tajemniczości
i niecierpliwości. Dzieci starają się nie zdradzać przed swoimi rówieśnikami w co będą przebrane i w jaki sposób, a już na pewno nie zdradzają szczegółów swoich strojów karnawałowych.

 

 

Maski karnawałowe dla dzieci

Wspólne tworzenie – maski karnawałowej dla dzieci, będą świetnym pomysłem. W zależności od ilości wolnego czasu możemy je stworzyć na trzy sposoby. Pierwszy to wydrukowanie gotowego wzoru maski i pokolorowanie na przykład kredkami, czy pomalowanie farbami. Drugi to samodzielne stworzenie własnej maski z kartonu. Ostatni pomysł to wykonanie maski karnawałowej na bazie papierowego talerzyka, w którym należy wyciąć otwory na oczy i ozdobienie według uznania. Przy okazji wykonywania maski można poruszyć z dzieckiem tematykę długości - do czego to nam potrzebne (ponieważ musimy wiedzieć jak długa musi być gumka, którą przymocujemy do naszego dzieła)  i zaprezentować kilka sposobów mierzenia. Wykonane maski są świetną bazą do dalszych zabaw. Dzieci mogą zgadywać, kto jest autorem konkretnej maski karnawałowej, kto kryje się za przebraniem, czy wymieniać kolory, które zostały użyte do ozdobienia maski i szukać podobnych akcentów w pomieszczeniu. Maski karnawałowe dla dzieci to doskonały pomysł.

 

             

 

 
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

14 luty

Historia walentynek - czyli słów kilka o św. Walentym

Walentynki, święto zakochanych obchodzone 14 lutego, niesłusznie bywa stawiane w jednym rzędzie z Halloween, jako kolejny eksportowany produkt kultury anglosaskiej. Okazuje się bowiem, że wspominany tego dnia w kalendarzu liturgicznym św. Walenty, od którego imienia pochodzi nazwa święta, został ogłoszony patronem zakochanych już w 1496 r. przez papieża Aleksandra VI. 

 

Pogańskie prapoczątki

Jednak początków dzisiejszych walentynek szukać trzeba nie w chrześcijaństwie, lecz w pogańskim Rzymie. O ich dacie zadecydowała sama przyroda. W połowie lutego bowiem ptaki gnieżdżące się w Wiecznym Mieście zaczynały miłosne zaloty i łączyły się w pary. Uważano to za symboliczne przebudzenie się natury, zwiastujące rychłe nadejście wiosny. Z tej racji Rzymianie na 15 lutego wyznaczyli datę świętowania luperkaliów - festynu ku czci boga płodności Faunusa Lupercusa. W przeddzień obchodów odbywała się miłosna loteria: imiona dziewcząt zapisywano na skrawkach papieru, po czym losowali je chłopcy. W ten sposób dziewczyny stawały się ich partnerkami podczas luperkaliów. Bywało, że odtąd chodzili ze sobą przez cały rok, a nawet zostawali parą na całe życie...

Gdy w IV w. chrześcijaństwo stało się religią panującą w cesarstwie rzymskim, pogańskie obchody stopniowo zastępowano przez święta chrześcijańskie. Luperkalia były na tyle popularne, że utrzymały się aż do końca
V w. Zniósł je dopiero w 496 r. papież Gelazy I, zastępując je najbliższym w kalendarzu liturgicznym świętem męczennika Walentego. Okazuje się jednak, że miał on wiele wspólnego z zakochanymi.

                                                           

Jeden czy dwóch Walentych?

Za panowania cesarza Klaudiusza Gockiego Rzym był uwikłany w krwawe i niepopularne wojny do tego stopnia, że mężczyźni nie chcieli wstępować do wojska. Cesarz uznał, że powodem takiego postępowania była ich niechęć do opuszczania swoich narzeczonych i żon. Dlatego odwołał wszystkie planowane zaręczyny
i śluby. Kapłan Walenty pomagał parom, które pobierały się potajemnie. Został jednak przyłapany i skazany na śmierć. Bito go, aż skonał, po czym odcięto mu głowę. Było to 14 lutego 269 lub 270 r. - w dniu, w którym urządzano miłosne loterie.

Zanim to nastąpiło, w więzieniu Walenty zaprzyjaźnił się z córką strażnika, która go odwiedzała i podnosiła na duchu. Aby się odwdzięczyć, zostawił jej na pożegnanie liść w formie serca, na którym napisał: "Od twojego Walentego". Nad grobem męczennika przy Via Flaminia zbudowano bazylikę, jednak papież Paschalis I
(817-24) przeniósł szczątki męczennika do kościoła św. Praksedy. Z czasem postać kapłana Walentego zmieszała się z innym świętym męczennikiem noszącym to samo imię. Niektórzy badacze twierdzą nawet, że tak naprawdę chodzi o tę samą osobę. W 197 r. został on biskupem miasta Terni w Umbrii. Znany był z tego, że jako pierwszy pobłogosławił związek małżeński między poganinem i chrześcijanką. Wysyłał też do swych wiernych listy o miłości do Chrystusa. Zginął w Rzymie w 273 r., gdyż nie chciał zaprzestać nawracania pogan. Dziś to właśnie on jest bardziej znany i to do jego grobu w katedrze w Terni ściągają pielgrzymi. Na srebrnym relikwiarzu kryjącym jego szczątki znajduje się napis: "Święty Walenty, patron miłości".

Nieraz też mówi się o św. Walentym jako patronie epileptyków. Faktycznie jednak chodzi tu o trzeciego świętego noszącego to imię. Żył on w V w. w Recji (na dzisiejszym pograniczu niemiecko-austriacko-szwajcarskim) i przypisywano mu moc uzdrawiania z tej choroby.
Będziesz moją walentynką...

Dzień św. Walentego stał się prawdziwym świętem zakochanych dopiero w średniowieczu, kiedy to pasjonowano się żywotami świętych i tłumnie pielgrzymowano do ich grobów, aby uczcić ich relikwie. Przypomniano więc sobie także dzieje św. Walentego. Święto najbardziej rozpowszechniło się w Anglii
i Francji. Nadal, jak w antycznym Rzymie, losowano imiona, choć teraz także dziewczęta wyciągały imiona chłopców. Młodzież nosiła potem przez tydzień wylosowane kartki przypięte do rękawa.

Dziewczęta 14 lutego starały się odgadnąć, za kogo wyjdą za mąż. Aby się tego dowiedzieć, wypatrywały ptaków. Jeśli dziewczyna jako pierwszego zobaczyła rudzika, oznaczało to, że wyjdzie za marynarza; jeśli wróbla - za ubogiego, lecz mogła być pewna, że jej małżeństwo będzie szczęśliwe; jeśli łuszczaka - że poprosi ją o rękę człowiek bogaty. W Walii tego dnia ofiarowywano sobie drewniane łyżki z wyrzeźbionymi na nich sercami, kluczami i dziurkami od klucza. Podarunek zastępował wyrażoną słowami prośbę: "Otwórz moje serce".

http://www.fronda.pl/site_media/media/uploads/obrazy/76144.jpgOd XVI w. w dniu św. Walentego ofiarowywano kobietom kwiaty. Wszystko zaczęło się od święta zorganizowanego przez jedną z córek króla Francji Henryka IV. Każda z obecnych dziewczyn otrzymała wówczas bukiet kwiatów od swego kawalera. Przede wszystkim jednak narzeczony był obowiązany 14 lutego wysłać swej ukochanej czuły liścik, nazwany walentynką. Zwyczaj ten zadomowił się nawet na dworze królewskim w Paryżu. Walentynki dekorowano sercami i kupidonami, wypisywano na nich wiersze. W XIX w. uważano je za najbardziej romantyczny sposób wyznania miłości. Treścią listów nieraz były słowa: "Będziesz moją walentynką". W Stanach Zjednoczonych walentynkowe listy były anonimowe, dlatego kończyły się pytaniem: "Zgadnij, kto?".
W Europie anonimowy nadawca podpisywał się po prostu: "Twój Walentyn".

W 1800 r. Amerykanka Esther Howland zapoczątkowała tradycję wysyłania gotowych kart walentynkowych. Dziś są one wymieniane na całym świecie nie tylko przez zakochanych, ale także przez dzieci w szkołach. Najbardziej znanym ich twórcą był francuski rysownik Raymond Peynet. Zaczął je publikować w 1965 r., gdy 14 lutego został oficjalnie ogłoszony we Francji Świętem Zakochanych.

16 luty

TŁUSTY CZWARTEK – czyli historia pysznej tradycji.

Święto tłustego czwartku wywodzi się z połączenia tradycji ludowej i chrześcijańskiej. Jest to ostatni czwartek przed Środą Popielcową i Wielkim Postem. Święto symbolizuje pożegnanie karnawału. Początkowo tym dniem był wtorek, ale z czasem święto przesunięto na czwartek. Stąd w niektórych krajach takich jak Wielka Brytania czy Australia obchodzony jest dzień Mardi Gras.

Korzenie tego święta sięgają starożytności. W ten sposób świętowano odejście zimy i zbliżającą się wiosnę.
W tym dniu ucztowano: jedzono tłuste potrawy i pito wino, a do dań podawano pączki z ciasta chlebowego nadziewane słoniną. Były one symbolem obfitości.

Tłusty Czwartek, zapowiadający koniec zapustów, od tłustych biesiad zwany tłustym był obchodzony niezwykle hucznie i wesoło. Ponieważ data tłustego czwartku zależna jest od daty Wielkanocy, dzień ten jest świętem ruchomym. Był wstępem do hucznych zabaw i różnych wesołości, które towarzyszyły ostatnim dniom karnawału. Był też zwany mięsopustem ponieważ „mięso opuszczało człeka na długie tygodnie". Wyraz mięsopust oznacza to samo co karnawał a jego pochodzenie wiąże się z włosko-łacińskim carne vale i zwrotami carnem laxare, levare - rozstawać się z mięsem. W przeszłości Tłusty Czwartek zwany też był Combrowym Czwartkiem, bowiem był dniem zabaw kobiecych. Celowały
w tych zabawach zwłaszcza przekupki krakowskie.

Jak głosi legenda wziął on swoją nazwę od nazwiska żyjącego w XVII wieku krakowskiego burmistrza Combra, bardzo złego i niezwykle surowego dla kobiet mających swoje kramy i handlujących na krakowskim rynku. Srogo je karał za najmniejsze nawet przewinienia. Mówiono: „Pan Bóg wysoko a król daleko, któż nas zasłoni przed Combrem". Umarł on podobno w Tłusty Czwartek. Wieść niczym błyskawica rozniosła się po Krakowie, a krakowskie kramarki i służące urządzały w tym dniu wielką zabawę. Brały odwet za krzywdy i poniewierkę, jakich doznały od burmistrza Combra na wszystkich mężczyznach przechodzących przez krakowski rynek, a szczególnie na nieżonatych. Byli mężczyźni wprzęgani w kolca, które musieli ciągnąć a to za karę, że wywinęli się od małżeńskich obowiązków. Ściągały z mężczyzn ubrania ubierając ich na pośmiewisko w słomiane wieńce i zmuszały do tańca. Musieli też mężczyźni ciągnąć po rynku kloc drewniany i krzyczeć „comber, comber". Wykupić można się było jedynie brzęczącą monetą. Tyle legenda, a wiadomym jest z opisów, że już w 1600 roku przekupki krakowskie w Tłusty Czwartek wyprawiały "babski comber" i nie było żadnej mowy o złym burmistrzu Combrze.

Tak naprawdę to nie jest ważne skąd się wziął zwyczaj świętowania w tłusty czwartek - liczyła i liczy się przecież zabawa i dobre jadło. „Król Mięsopust" - jak pisał Gloger w swojej książce „Rok polski w życiu, tradycji i pieśni" pozwalał na wszystko, co w innych dniach budziłoby zgorszenie. Od świtu w Tłusty Czwartek chodzono gromadami po ulicach. Towarzyszyli oczywiście muzykanci. Tańczono, śpiewano, płatano figle i oczywiście wychylano kielich za kielichem. Obwożono kurka, turonia, kozę, niedźwiedzia, bociana, żurawia i konika - postacie znane z obchodów kolędniczych, a wszystkie te zwierzęta miały przynosić człowiekowi szczęście, powodzenie i urodzaj. Żuraw i bocian zwiastowały natomiast szybkie nadejście wiosny. Tłusty Czwartek, jak znowu pisał Gloger w cytowanej wyżej książce, "jest dniem uprzywilejowanym u Polaków do biesiad zapustnych, na których muszą być u możniejszych pączki i chrust, czyli faworki, chruścik, a u ludu ,pampuchy".

Również dzisiaj nie możemy obejść się w tym dniu bez tradycyjnych pączków. Już w XVI wieku na stołach mieszczańskich zaczęły pojawiać się smażone na tłuszczu słodkie racuchy, bliny i pampuchy oraz delikatne ciasta i „cukry". Według etnografa Krzysztofa Ruszla, byłego dyr. Muzeum Etnograficznego w Rzeszowie, pampuchy wyrabiane były z najlepszej mąki, prawdopodobnie pszennej. Jednak jadano je nie na słodko, jak współcześnie, ale obficie okraszone skwarkami .Zapustowe pieczywo, smażone było, podobnie jak współczesne pączki, w głębokim, gorącym tłuszczu, najczęściej na smalcu. Chodziło o to, żeby pampuch był jak najbardziej tłusty. Trzeba było bowiem najeść się przed 40-dniowym postem, w czasie którego jedzono tylko postne potrawy. Jednak w uboższych domach pączków nie smażono w głębokim tłuszczu, ponieważ nie było go pod dostatkiem. Tam pampuchy pieczono w piecu chlebowym lub smażono na blasze. Aby jednak zachować tradycję jedzenia tłusto, pączki podawano okraszone skwarkami.

Dawne pampuchy różniły się nie tylko smakiem od współczesnych pączków, ale także konsystencją; były znacznie twardsze od znanych dzisiaj delikatnych, puszystych pączków; zrobione były z bardziej zbitego ciasta, bez drożdży

Historia pączka w Polsce sięga XVII i XVIII wieku. Już wtedy znane były pączki z warszawskich cukierni. Szczycili się swoimi wyrobami nie tylko warszawscy cukiernicy, ale także cukiernicy dawnej Korony
i Wielkiego Księstwa Litewskiego, podając jak powinien wyglądać idealny pączek. Miał on być maksymalnie pulchny i lekki tak „by wiatr mógł go zdmuchnąć z półmiska". Ścisnąwszy go w ręku musiał znowu rozciągnąć się do swojej objętości. Sporządzano pączki z chlebowego ciasta, nadziewanego słoniną
i smażono na smalcu. Wiejskie pączki, jak wspomina z kolei Jędrzej Kitowicz w „Opisie obyczajów za panowania Augusta III", nie były już tak lekkie, ale twarde i dobrze wypełnione marmoladą tak, że „specjałem tym można było nabić niezłego guza i podsinieć oko". Niektóre pączki nadziewano migdałem lub orzechem, a ten, kto na taki pączek trafił, miał mieć w życiu szczęście.

Niestety nazwisko twórcy pączków kryje mrok historii. Encyklopedia Brockhausa podaje, że pączki /krapfen/ są specjalnością austriacką i południowo-niemiecką. Również w II tomie swojej autobiografii Erenburg wspomina o kijowskim piekarzu nazwiskiem Bałabucha. Czyżby od nazwiska tego mistrza pochodziła bałabucha, czyli rodzaj słodkiego domowego ciasta?

A pączki są i będą, bowiem:

"Powiedział nam Bartek, że dziś tłusty czwartek 
Myśmy uwierzyli, pączków nasmażyli". 


Mówi jedno z przysłów ułożonych na tą okazję i tak już zostało.

Od Tłustego Czwartku hucznie się bawiono, a już najhuczniej od niedzieli do północy z wtorku na środę popielcową. Podczas tych dni starano się najeść do syta dobrych rzeczy i przed Wielkim Postem dobrze się wybawić, wyśmiać i wykrzyczeć. Tańczono więc do upadłego w domach, karczmach i na ulicach miast,
a także po wsiach i miasteczkach. Trzy ostatnie dni karnawału nazywano też dniami kusymi, szalonymi, gościnnymi, ale często też z ich powodu narzekano.

Grzegorz z Żarnowca pisarz i kaznodzieja kalwiński pisał: „większy zysk czynimy diabłu trzy dni mięsopustując, aniżeli Bogu czterdzieści dni nieochotnie poszcząc".

Mikołaj Rej też nie był zachwycony tymi obrzędami. Pisał on: „W niedzielę mięsopustną, kto zasię nie oszaleje /.../ twarzy nie odmieni, maszkar, ubiorów ku diabłu podobnych sobie nie wymyśli, już jakby nie uczynił chrześcijańskiej powinności dosyć". Tu należy również zauważyć, że Rej był Kalwinem i nie przepadał za chrześcijańskimi zwyczajami.

Warto jeszcze przypomnieć zwyczaj związany z dniem tłustego czwartku z regionu wielkopolskiego. Była to tak zwana pomyjka. Wierzono, że gdy ktoś tego dnia ustrzeże się od mycia naczyń i gotowania gorących potraw, nie będzie mógł w pełni delektować się dobrym zdrowiem przez cały rok. Dlatego też, w Tłusty Czwartek wszyscy garnęli się do usługiwania przy stole, aby zasłużyć sobie na to szczególne błogosławieństwo. Prawie wszystkie dawne wierzenia, obrzędy i zabawy zapustne odeszły w przeszłość. Nieliczne tylko pozostały.

 „Tłusty czwartek"   Władysław Broniewski

Góra pączków, za tą górą 
Tłuste placki z konfiturą, 
Za plackami misa chrustu, 
Bo to dzisiaj s
ą zapusty. 
Przez dzień cały się zajada, 
A wieczorem maskarada: 
Janek w
łożył ojca spodnie, 
Choć mu bardzo niewygodnie, 
Zosia - suknię babci Marty 
I kapelusz jej podarty, 
Franek sadzy wzi
ął z komina, 
Bo udawać chce Murzyna. 
W tłusty czwartek się swawoli, 
źniej czasem brzuszek boli. 

 

Pączki z galaretką

Pączki z galaretką to idealny pomysł nie tylko na Tłusty Czwartek. Są wspaniale puszyste i wyjątkowo soczyste. A gdy nadziejemy je odrobiną galaretki – mmm... wrażeń smakowych nie sposób opisać słowami. Pączki polecam podawać z lukrem lub cukrem pudrem.

 Rzeczy, których potrzebujesz:

2 1/2 łyżeczki drożdży instant, 2/3 szklanki ciepłego mleka (około 43°C), 3 1/2 szklanki mąki, 1/3 szklanki cukru, 2 łyżeczki soli, 3 jajka, 100g masła pokrojonego w kostkę, 2-3 szklanki oleju rzepakowego, 1/4 szklanki cukru do obtoczenia pączków (opcjonalnie), 1/4 szklanki galaretki truskawkowej, lukier: 1 1/4 szklanki cukru pudru, 2 łyżki mleka, 60g rozmiękczonego masła

  1. W misie miksera zmieszaj ze sobą drożdże i ciepłe mleko. Pozostaw je na 10-15 minut. Po upływie tego czasu mikstura powinna zacząć się pienić.
  2. Dodaj mąkę, cukier, sól i jajka. Miksuj całość aż do uzyskania jednorodnej konsystencji (czyli przez około 2 minuty).
  3. Stopniowo zacznij dodawać masło (mniej więcej w trzech porcjach), za każdym razem mieszając ciasto przez około 2 minuty.
  4. Gotowe ciasto przełóż do osobnej miski i przykryj czystą ściereczką. Pozostaw je w ciepłym miejscu do czasu, aż podwoi swoją objętość (1,5 – 2 godziny).
  5. Blachę do pieczenia wyłóż papierem pergaminowym. Natłuść go. Deskę posyp mąką i rozwałkuj na niej ciasto na grubość około 1-1,5 cm. Okrągłą foremką lub szklanką wytnij z niego około 12  kawałków. Ułóż je w pewnej odległości od siebie na przygotowanej wcześniej blasze do pieczenia. Całość przykryj czystą ściereczką i pozostaw w ciepłym miejscu na około godzinę. Po tym czasie pączki powinny niemalże podwoić swoją objętość.
  6. Gdy pączki będą gotowe, rozgrzej na patelni olej rzepakowy do momentu, aż jego temperatura wyniesie 175°C. Jednocześnie nasyp do miseczki 1/4 szklanki cukru i wyłóż drugą blachę do pieczenia papierowymi ręcznikami.
  7. Pączki smaż po 3 sztuki naraz, przez około 2 minuty na każdą ze stron. Powinny przybrać piękny, złotobrązowy kolor. Odkładaj je na blachę wyłożoną papierowymi ręcznikami, żeby wchłonęły nadmiar tłuszczu.
  8. Ciepłe jeszcze pączki obtaczaj w cukrze (opcjonalnie) i odkładaj na kratkę do studzenia ciasta.
  1. Gdy pączki wystygną, nałóż do rękawa spożywczego galaretkę truskawkową. Wbijaj końcówkę rękawa w pączki i wyciskaj do nich równe porcje galaretki.
  1. Jeżeli chcesz oblać pączki lukrem, zmieszaj ze sobą cukier puder, mleko i masło. Zanurzaj pączki w polewie i odkładaj na kratkę do studzenia ciasta, żeby lukier mógł spokojnie zastygnąć. Zajmie mu to około 15 minut.
  1. Pączki najlepiej smakują tego samego dnia, w którym zostały przygotowane. Możesz też umieścić je w szczelnym pojemniku. Wówczas zachowają świeżość przed 2 dni.

Przepis na faworki:

Przygotowanie: wymieszać wszystkie składniki. Wyrobić ciasto, aż stanie się ścisłe. Wałkować cienko i kroić radełkiem na prostokąty. Pośrodku każdego prostokąta zrobić dziurkę i zawijać faworki tak, by jeden koniec wyciętego prostokąta przeszedł przez dziurkę. Smażyć zanurzone w tłuszczu ok. 1 minuty. Przed podaniem można oprószyć faworki cukrem pudrem.

Dół formularza

 

Smacznego.

 

Nasz piękna zima biała

wszystko dzisiaj zasypała,

zasypała pola, lasy, wsie i miasta.

Dzieci na dwór wyleciały,

Białym puchem się rzucały.

Cieszą się i dzieci, i dorośli,

Bo dzięki temu mogą bałwana ulepić ze śniegu.

Taka zima mnie się podoba,

bo jest piękna i wyjątkowa.

Zachowanie bezpieczeństwo to dla nas sprawa priorytetowa, ale warto również pamiętać o czerpaniu radości z wolnego czasu i zimowej aury. Nie pozwalajmy dzieciom zbyt długo siedzieć w domu przed komputerem lub telewizorem, bo zimowe spacery mają wiele uroku. Są również ważnym elementem zapobiegania chorobom.

Na zimę nie możemy narzekać - czas wolny możemy wykorzystać na wspólną zabawę na śniegu. Na sanki, narty czy lepienie bałwana nie trzeba nikogo namawiać, ale są również inne, rozwijające i integrujące zabawy. Poniżej przedstawiamy kilka ciekawych propozycji:


1. Krok w krok – jedna osoba (lub grupa osób) chowa się, a druga musi ją znaleźć idąc dokładnie po śladach jej stóp.
2. Tropienie śladów – szukamy śladów zwierząt. Zastanawiamy się, jakie to zwierzęta. Możemy iść kawałek ich tropem.
3. Śnieżne anioły – potrzebny jest świeży, puszysty śnieg. Połóż się na plecach na śniegu. Wyprostowanymi rękami wykonuj ruchy od głowy do bioder i z powrotem. Wyprostowane nogi rozciągaj jak najdalej w bok i z powrotem. Wstań i obejrzyj się, co powstało na śniegu.
4. Malowanie na śniegu - rozpuść w wodzie różnokolorowe farbki. Delikatnie rozlej na śniegu. Dobrze jest użyć rozpylacza. Można też pomalować śnieżnego bałwana..   
5. Eksperyment na kulkach śnieżnych - ulep kilka kulek śnieżnych o jednakowych rozmiarach. Umieść je na różnych materiałach: ziemia, beton, samochód, ściółka itd. Zaobserwuj, która pierwsza z nich rozpuści się. O czym to świadczy ?
6. Obserwacja gwiazdek śniegowych - kilka świeżych gwiazdek śniegowych obserwuj przez szkło powiększające. Czy znajdziesz 2 takie same? Jeżeli nie ma świeżo spadłego śniegu, włóż do zamrażalnika na 2 godz. kawałek czarnego papieru. Obserwuj go, jak wyżej.
7. Szukanie w śniegu
 - w pojemniki na kostki lodu wlej zabarwione na różne kolory roztwory. Jak się zamrożą, wyjmij je i schowaj w różne miejsca na śniegu. Wygrywa ten, kto znajdzie ich więcej.
8.Możesz też zorganizować wyścigi w głębokim śniegu (ale nie wyższym niż do kolan). Po wyścigu wszyscy obowiązkowo idą na gorącą herbatę.
                                 

                       

                                     

Bajka

Śnieg

 

     Kasia rozchorowała się na same ferie i z tego powodu była podwójnie nieszczęśliwa. Po pierwsze męczył ją katar i okropny kaszel, a po drugie lepiej zniosłaby kichanie i ból głowy, gdyby wiedziała, że może zostać
w domu podczas gdy inni chodzą do szkoły. Tymczasem koleżankom udało się wyjechać na zimowe obozy,
a te które zostały jeździły na łyżwach albo na sankach. To było nie do zniesienia. Właśnie teraz dziewczynka siedziała owinięta w koc z nosem przyklejonym do szyby i patrzyła na padający śnieg. Każdy śniegowy płatek był inny. Każdy miał swój własny kształt, połysk, a nawet odcień bieli. Przez szkło powiększające można było zobaczyć wszelkie koronkowe szczegóły i niepowtarzalne wzory, które tworzyły urodę śniegowych płatków. Kiedy wszystkie spadały z nieba i układały się jeden obok drugiego na dachach, gałęziach i na ziemi, trudno było dostrzec coś więcej poza białym, jednolitym puchem. Jednak gdy wirowały za szybą i zaczepiały się
o parapet okna Kasia mogła je już doskonale odróżnić nawet nie posługując się lupą. "Spróbuję narysować chociaż kilka z nich" - pomyślała. Wzięła swój blok rysunkowy, ołówek i zabrała się do pracy. Nie skończyła jednak rysować jednego płatka, gdy usłyszała cichutki głosik:

     - Och najpierw ja, najpierw ja!

     Zaraz z innej strony coś zapiszczało: - Mnie, mnie!

     A już po chwili zewsząd dały się słyszeć kłujące jak igiełki głosiki:

     - Nie, nie, zacznij ode mnie! Jestem najpiękniejszy!

     - Nieprawda! Spójrz na mnie!

     - Nie słuchaj ich. Tylko ja się nadaję!

     Kasia najpierw trochę się przelękła, ale gdy głosiki stały się tak natarczywe, że poczuła ból głowy, uderzyła ręką w parapet i zawołała - Będzie cisza, czy nie?! - tak na ogół krzyczał tato, gdy kłóciła się z bratem. Jak zwykle okrzyk ten natychmiast poskutkował. W sekundę zrobiło się cicho i Kasia ostrożnie rozejrzała się po pokoju. Nikogo ani nic niepokojącego nie dostrzegła. "Może coś mi się zdawało? - zastanowiła się. - Ooo, na pewno rośnie mi temperatura i dlatego jakieś szmery buszują w mojej głowie. Zaraz się położę do łóżka, tylko skończę rysować ten jeden płatek". Dziewczynka ponownie wzięła do ręki ołówek ale zanim dotknęła rysikiem papieru bardzo wyraźnie usłyszała najpierw kasłanie, a potem zdecydowany głos: - Powinnaś lepiej dobierać modele do rysowania!

     Tym razem dziewczynka odważyła się głośno zapytać: - Kto do mnie mówi? Proszę natychmiast mi się pokazać!

     - Przecież patrzysz na mnie.

     - Na mnie, to znaczy na kogo?

     - No, na mnie!

     - I na mnie!

     - I na mnie! I na mnie!

     Dopiero teraz Kasia spostrzegła, że śniegowe płatki, które wirowały za oknem patrzą na nią kryształowymi oczkami i przemawiają srebrzystymi usteczkami. Nie wiadomo kiedy dziewczynka wdała się z nimi rozmowę. Dowiedziała się, że płatki nie tylko różnią się wyglądem ale także charakterem i usposobieniem, zupełnie jak ludzie. Są wśród nich i złośnicy i kłamczuchy, płatki odważne i tchórzliwe, przemądrzałe i skromne. - Ale najwięcej wśród was jest chyba pyszałków? - spytała dziewczynka.

     - Och, dlaczego tak sądzisz?

     - Dlaczego? To proste! Ludzie piszą o was wiersze, układają piosenki, zachwycają się waszą urodą, albo tak jak ja zwyczajnie rysują. Każdemu przewróciłoby się w głowie od czegoś takiego. I zdaje się, że właśnie wam się to przydarzyło.

     - To znaczy co?

     - Okropna próżność. Zamiast cieszyć się, że jesteście jednym wspaniałym śniegiem, w którym każdy ma swoje miejsce, marzy wam się samotny los super gwiazdy z telewizji. A przecież zamiast się przechwalać możecie razem zrobić wiele pożytecznych rzeczy.

     - Na przykład?

     - No... chociażby pozwolić na swojej bieli trzepać dywany!

     - Fuj! Też masz pomysły!

     - Uważam, że warto poświęcić się dla dzieci, żeby nie kichały od kurzu, który lubi mieszkać w dywanach. Poza tym możecie zacierać ślady dzikich zwierząt, żeby nie wytropili ich myśliwi, albo równiutko ułożyć się na polach, żeby otulić roślinki kołderką i uchronić je przed mrozem. Same zresztą wiecie lepiej ode mnie do czego może przydać się śnieg. A teraz muszę już wam powiedzieć do widzenia, bo idę spać - i dziewczynka zamknęła szkicownik, grzecznie dygnęła i wróciła do łóżka. Spod sennych powiek zdążyła jeszcze dostrzec rodzeństwo, które szykowało się do kościoła. Dzisiaj było wielkie święto, więc najstarsza siostra pięknie przystroiła gromnice i rozdzieliła świece między braci i siostry. Kasia nie zdołała nawet pomachać rodzeństwu, bo zasnęła. Nie był to jednak głęboki sen, ponieważ po chwili wyrwało ją z niego skrzypienie. Takie jakie daje się słyszeć w mroźną noc, gdy ktoś idzie po śniegu. Dziewczynka otworzyła oczy i zobaczyła młodą kobietę brnącą przez zaspy w stronę rozświetlonego płomykami świec miasteczka. Kobieta otulona była chustą, spod której słychać było kwilenie. Kasia baczniej przyjrzała się postaci i dostrzegła, że przyciska ona do serca węzełek z malutkim dzieckiem. Rozglądała się przy tym lękliwie próbując jak najszybciej pokonać odległość dzielącą ją od ludzkich siedzib. - Pewnie boi się ciemności i tego, że przeziębi swoje dziecko - szepnęła dziewczynka. Nie zdążyła jednak westchnąć ze współczuciem, bo nagle z przerażeniem ujrzała coś bardzo strasznego. Tuż za kobietą podążał truchtem stary wilk, a zaraz za nim półkolem biegło pokaźne stado młodych zwierząt z obnażonymi kłami. Dziewczynka zamarła. Nic nie mogła zrobić, bo cała ta scena rozgrywała się jakby za jakąś szybą, która odgradzała łóżko Kasi od ośnieżonego pola. - O, Boże, czy jest dla młodej mamy i niemowlęcia ratunek? Czy nie można zatrzymać tego żarłocznego stada? Do miasteczka nie jest już tak daleko... Może ktoś z mieszkańców zauważy co się dzieje? - Dziewczynka była w prawdziwej rozpaczy. - A jeśli ludzie tego nie widzą, to... to... to chociaż niech przyjdzie im na ratunek cokolwiek. Proszę... - i Kasia zalała się łzami. Słone krople ciekły jej po policzkach i z brody jak z rynny kapały na poduszkę. Dziewczynka dmuchnęła mocno w chusteczkę i poczuła na twarzy silny podmuch. "Chyba wywołałam huragan" - pomyślała otwierając oczy. To, co ujrzała wprawiło ją w osłupienie. Scena, której jeszcze przed chwila była świadkiem, zupełnie się odmieniła. Młoda mama z uśpionym dzieckiem spokojnie dochodziła do pierwszych domów w miasteczku. Za nią szalała zamieć i gwizdał wiatr, którego głos mieszał się ze wściekłym wyciem wilków. Miliony śniegowych płatków wciskały się zwierzętom w nozdrza, rozwarte pyski i ślepia. Nie dając rady w walce z zadymką stworzenia podkuliły ogony i pomknęły z powrotem do lasu. Tymczasem w miasteczku wesoło rozdzwoniły się dzwony, a ludzie poczęli wznosić radosne okrzyki:

     - O, ukochana Pani, uratowałaś nasze domy przed napaścią wilków. Niech będą dzięki Bogu Najwyższemu, że Ciebie do nas posłał. Dzięki niech będą za to, że Ty białym śniegiem ochroniłaś nas i nasze dzieci. A tobie Kasiu dziękujemy za wrażliwe serce i za naukę, której udzieliłaś śniegowym płatkom.